piątek, 1 marca 2013

Karkonoski lodowy akcent


- czyli Dejnarowicz wraca do gry w nienajgorszym (ma nadzieje) stylu :).

Okres 'warzywa' uważam za zamknięty :)
 

       Leżąc w łóżku po wypadku, najbardziej tęskniłem za nartami i lodem. Dlatego najwięcej czasu w tym sezonie spędzałem z wodą w różnych stanach skupienia. Jasno określone cele odłożyłem na bok, ciesząc się po prostu czasem spędzanym w górach. Narty i wspinanie w Karkonoszach połączone ze świetnym towarzystwem zagoniły mnie do Bad Gastein, o czym było gdzieś we wpisie powyżej. 

Karkonosze.
Klakier startuje w filarek.

Klakier w akcji, asekuruje Jarek.

Klar.

Ładne metry.

Druga część lodu.


Wszystko przez Tomka ‘Klakiera’ Kupczyka, ale może po kolei.
Pomysł powrotu powstał w zasadzie jeszcze przed wyjazdem z Bad Gastein.
Chłopaki mierzyli w wymagające linie, ja zamierzałem powrócić by kolekcjonować metry, ale jak zwykle wszystko się zmieniło.
Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy jedziemy, połowa składu zrezygnowała, spadł śnieg i zmieniły się warunki. Zespół uzupełnia się o mocną dwójkę: Kubę typu Wrzesień z partnerem – Krzysiek typu Zabłotny :) i tak oto zaczynają się dwa intensywne dni w Austrii. 

W namiotach na parkingu śpimy nieco niespokojnie. Rano nad nami wiszą chmury, widoczność jest słaba.  Niebo po godzinie się przeciera, widać więcej, spręż rośnie.
Do końca podejścia pod ścianę nie wiemy czy warunki nas puszczą. Słyszę niemalże myśli Klakiera i po prostu wiem, że od razu chce iść na Supervisor’a. 


Przebieranki.



Supervisor.

Zwyczajowo kamień- nożyczki- papier dzielą nam trudności na dwie długości liny. Ruszam więc w swój pierwszy. W życiu nie wspinało mi się tak dobrze. W środku kompletny spokój, ogrom to wsparcie od mojej drugiej Połowy, motywacja - której zawsze uczę się od młodszej Siostry i mocny i doświadczony Człowiek na drugim końcu liny, którego w dodatku cholernie lubię.
Wspinanie jest przerażająco oczywiste: dobra śruba + kolejna część ruchowej zagadki lodowej + kolejna śruba i znowu łamigłówka ruchowa.
Silny wiatr przywiewa do mnie informacje o kończącej się linie, trzy śruby, taśma i wpinam się do stanowiska. Jedyne o czym myślę, to że teraz kolej Klakiera a nad nami niesamowite i trudne metry.
Kolejny wyciąg to piękne i wymagające wspinanie. Aż miło popatrzeć ze stanu na spokojne opanowane ruchy. Nad nami jeszcze jeden i wpinamy się do tasiemek oplatających drzewo na końcu drogi. 2 minuty później przelatuje po nas niewielka deska śnieżna – cały depozyt żlebu nad lodospadem. Tylko my wiemy o czym wtedy pomyśleliśmy.

Pierwszy z dwóch trudnych wyciągów.

Z końcówki prowadzenia.


Stan.

Ostatnie metry przed stanem.

Start w kolejny wyciąg.

Trudne metry.

Końcowe metry przedostatniego wyciągu.


Zjeżdżamy linią drogi, dorzucamy abałakowy. Świetnie jest obejrzeć wszystko z góry i usłyszeć Klakiera mówiącego: ‘cholera gdzie to żeśmy wleźli’ – perspektywa w kocu wiele zmienia :)

Po deseczce, przed zjazdami.

Inna perspektywa.

          Kolejny dzień to roszada w składach. Pełni obaw o warunki meldujemy się pod Mordorem z Krzyśkiem Zabłotnym. Wspinamy się razem pierwszy raz, zgodnie obieramy linię przejścia i wyruszamy. Piękne i długie wspinanie pokonujemy w 4 wyciągach, łącząc pierwsze dwa w jeden. Droga jest przepiękna i długa. Wspinanie jest niesamowite, choć czujemy zmęczenie po dniu poprzednim. Zjeżdżamy późnym popołudniem, ostatnie abałakowy wiercimy przy czołówkach.
Na dole herbata i żelki smakują niesamowicie. Czekamy na Klakiera i Kubę, po czym chodzimy na parking.

Krzychu startuje w Mordor.

Metry.


Tea time na stanie.



Kolejny wyciąg.

Podsumowanie naszych odczuć.

Inna perspektywa.

Po lewej stronie my na kluczowym wyciągu.

Zjazdy.

Zjazdy.






Linie:
SuperVisor WI6 270m 5h (+ 1h zjazdy)
Tomasz "Klakier" Kupczyk, Mateusz "dej" Dejnarowicz
Mordor WI5 300m 5,5h (+ 1,5h zjazdy)
Krzysztof Zabłotny, Mateusz  Dejnarowicz


fot. 
Krzysiek Zabłotny 
Tomasz Kupczyk 
Mateusz Dejnarowicz 
Uważam, że mogę uznać kolejny etap rehabilitacji za zakończony (;
dej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz