środa, 26 września 2012

Sprawozdanie z II spotkania w Tatrach


W dniach 29.08-2.09 odbył się kolejny etap szkolenia Grupy Młodzieżowej PZA. Spotkanie odbyło się w dolinie Rybiego Potoku, szkolenie prowadzili wspólnie Adam Pieprzycki oraz Robert Rokowski. Z względu na liczne wyjazdy, kontuzje i sprawy osobiste w szkoleniu wzięła udział tylko część ekipy:

  • Karolina Kozera, Klub Wysokogórski Jastrzębie 
  • Olga Niemiec, KS Korona Kraków
  • Jakub Ciemnicki, Łódzki Klub Wysokogórski
  • Mateusz Szmajda, Uniwersytecki Klub Alpinistyczny 
  • Krzysztof Korn, Klub Wysokogórski Zakopane
  • Michał Seweryn, Klub Wysokogórski Kraków   
  • Piotr Wierzyk, Wrocławski Klub Wysokogórski 

Pierwszego dnia działaliśmy w trzech zespołach na Żabim Mnichu (Wierzyk-Seweryn, Pieprzycki-Rokowski, Ciemnicki-Szmajda). Wszystkie zespoły pokonały drogę Wilczkowskiego VI. Należy podkreślić, że Michałowi Sewerynowi prowadzącemu pierwsze wyciągi udało się niezwykle sprawnie ominąć dwa duże odstrzelone bloki skalne, których nie było na drodze w ubiegłym roku. Bloki te stwarzają duże niebezpieczeństwo dla kolejnych zespołów (znajdują się w linii stanowiska), należy zwrócić szczególną uwagę przy powtarzaniu tej drogi.

Ostatnie wyciągi Wilczkowskiego fot. P.Wierzyk

Naszym następnym celem była droga Surdela na wschodniej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu. Również działaliśmy w trzech zespołach, tym razem trójkowych (Korn-Kozera-Rokowski, Ciemnicki-Wierzyk-Pieprzycki, Seweryn-Szmajda-Chmiała). Tego dnia instruktorzy zapewnili nam wiele ciekawych przygód, rozpoczęliśmy długim podejściem z problematyczną asekuracją (150m terenu II na żywca). Drogę Surdela V+ z bardzo interesującym kominem Kiszkanta wszystkie zespoły pokonały OS, ostatnie wyciągi w kruchym terenie pokonaliśmy wspinając się symultanicznie. Z wierzchołka przeszliśmy granią do Hińczowej Przełęczy, dalej w dół „ścieżką” do Moka.

Wygodne stanowisko pośród pionowych traw Zerwy fot. A. Pieprzycki

 Kolejnym celem była Kazalnica, do pomocy w szkoleniu zaangażował się Piotr Xsięski. Dzięki temu ponownie działając w trójkowych zespołach z instruktorami udaliśmy się na Schody do Nieba VI+ (Korn-Kozera-Rokowski, Ciemnicki-Wierzyk-Pieprzycki) oraz Warianty Małolata VI+  (Seweryn-Szmajda-Xsięski). Wspinaczka na obu drogach odbyła się bez żadnych incydentów. Drogi zostały pokonane czysto, lecz podczas zejścia do Taboru pogoda zaczęła się psuć.

Wzorowe prowadzenie liny w wykonaniu Kuby Ciemnickiego fot. P.Wierzyk

Ze względu na złe prognozy czwarty dzień szkolenia przeznaczony został na autoratownictwo. Nauczyliśmy się: odwieszania ciężaru partnera na stanowisku, podciągania metodą U oraz flaszencugiem, przepuszczenia węzła przez przyrząd, zjazdu przez węzeł, podchodzenia po linie, zjazdu z partnerem, odblokowywania przyrządu itp.
Po czterech intensywnych dniach i niepewnej pogodzie, ostatni dzień spędziliśmy na Mnichu. Zespoły (Ciemnicki-Seweryn-Pieprzycki, Korn-Kozera-Rokowski) zrobiły razem drogę Hobrzańskiego VII- . Zespół pierwszy przeszedł później Kosińskiego VII/+ a zespół drugi dokończył wspinanie do półek drogą Międzymiastową VI+ . Oba zespoły wyszły na pik i zjechały pod ścianę. 


Michał Seweryn na szczycie Żabiego Mnicha fot. P.Wierzyk


Oprócz wspinania i kursu autoratownictwa wieczorami na taborze odbywały się wykłady prowadzone przez Adama i Roberta. Adam przybliżył nam topografię Tatr, poruszył również kwestie logistyczne. Teraz już wiemy gdzie jest najlepsze wspinanie latem a gdzie zimą, którędy podchodzić i którędy schodzić, gdzie spać a gdzie lepiej nie. Robert z kolei skupił się na przekazaniu nam jak największej ilości tajników sprzętowych, omówiliśmy rodzaje stanowisk, taktykę wspinaczki, prowadzenie liny oraz inne ciekawe patenty.





Podsumowując, szkolenia tatrzańskie należy uznać za udane. Każdy z nas jest w stanie samodzielnie działać w Tatrach, posiadamy umiejętności i wiedzę pozwalającą do wyjścia z sytuacji awaryjnych. Jesteśmy ogromnie wdzięczni całej kadrze uczestniczącej w naszych szkoleniach za to, że podzielili się z nami swoją wiedzą i doświadczeniami. Dziękujemy.


Piotr Wierzyk

2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia. Pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne zdjęcia. Generalnie to podziwiam sport, który uprawiacie. Sam nie miałbym na to odwagi, ale pamiętam jedną ciekawą akcję kiedy siedziałem ze znajomymi na niewielkiej górze i nagle jakiś facet się na niej pojawił. O jakiż to był widok kiedy od strony krawędzi pojawia się jakaś głowa nie wiadomo skąd :)

    OdpowiedzUsuń