W dniach 29.08-2.09
odbył się kolejny etap szkolenia Grupy Młodzieżowej PZA. Spotkanie odbyło się w
dolinie Rybiego Potoku, szkolenie prowadzili wspólnie Adam Pieprzycki oraz
Robert Rokowski. Z względu na liczne wyjazdy, kontuzje i sprawy osobiste w
szkoleniu wzięła udział tylko część ekipy:
- Karolina Kozera, Klub Wysokogórski Jastrzębie
- Olga Niemiec, KS Korona Kraków
- Jakub Ciemnicki, Łódzki Klub Wysokogórski
- Mateusz Szmajda, Uniwersytecki Klub Alpinistyczny
- Krzysztof Korn, Klub Wysokogórski Zakopane
- Michał Seweryn, Klub Wysokogórski Kraków
- Piotr Wierzyk, Wrocławski Klub Wysokogórski
Pierwszego dnia działaliśmy w trzech zespołach na
Żabim Mnichu (Wierzyk-Seweryn, Pieprzycki-Rokowski, Ciemnicki-Szmajda).
Wszystkie zespoły pokonały drogę Wilczkowskiego VI. Należy podkreślić, że
Michałowi Sewerynowi prowadzącemu pierwsze wyciągi udało się niezwykle sprawnie
ominąć dwa duże odstrzelone bloki skalne, których nie było na drodze w ubiegłym
roku. Bloki te stwarzają duże niebezpieczeństwo dla kolejnych zespołów
(znajdują się w linii stanowiska), należy zwrócić szczególną uwagę przy
powtarzaniu tej drogi.
Ostatnie wyciągi Wilczkowskiego fot. P.Wierzyk |
Naszym następnym celem była droga Surdela na
wschodniej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu. Również działaliśmy w trzech zespołach,
tym razem trójkowych (Korn-Kozera-Rokowski, Ciemnicki-Wierzyk-Pieprzycki,
Seweryn-Szmajda-Chmiała). Tego dnia instruktorzy zapewnili nam wiele ciekawych
przygód, rozpoczęliśmy długim podejściem z problematyczną asekuracją (150m
terenu II na żywca). Drogę Surdela V+ z bardzo interesującym kominem Kiszkanta
wszystkie zespoły pokonały OS, ostatnie wyciągi w kruchym terenie pokonaliśmy
wspinając się symultanicznie. Z wierzchołka przeszliśmy granią do Hińczowej
Przełęczy, dalej w dół „ścieżką” do Moka.
Wygodne stanowisko pośród pionowych traw Zerwy fot. A. Pieprzycki |
Kolejnym celem była Kazalnica, do pomocy w szkoleniu
zaangażował się Piotr Xsięski. Dzięki temu ponownie działając w trójkowych
zespołach z instruktorami udaliśmy się na Schody do Nieba VI+
(Korn-Kozera-Rokowski, Ciemnicki-Wierzyk-Pieprzycki) oraz Warianty Małolata
VI+ (Seweryn-Szmajda-Xsięski).
Wspinaczka na obu drogach odbyła się bez żadnych incydentów. Drogi zostały pokonane
czysto, lecz podczas zejścia do Taboru pogoda zaczęła się psuć.
Wzorowe prowadzenie liny w wykonaniu Kuby Ciemnickiego fot. P.Wierzyk |
Ze względu na złe prognozy czwarty dzień szkolenia
przeznaczony został na autoratownictwo. Nauczyliśmy się: odwieszania ciężaru partnera na
stanowisku, podciągania metodą U oraz flaszencugiem, przepuszczenia węzła przez
przyrząd, zjazdu przez węzeł, podchodzenia po linie, zjazdu z partnerem,
odblokowywania przyrządu itp.
Po
czterech intensywnych dniach i niepewnej pogodzie, ostatni dzień spędziliśmy na
Mnichu. Zespoły (Ciemnicki-Seweryn-Pieprzycki, Korn-Kozera-Rokowski)
zrobiły razem drogę Hobrzańskiego VII- . Zespół pierwszy przeszedł później
Kosińskiego VII/+ a zespół drugi dokończył wspinanie do półek drogą
Międzymiastową VI+ . Oba zespoły wyszły na pik i zjechały pod ścianę.
Michał Seweryn na szczycie Żabiego Mnicha fot. P.Wierzyk |
Oprócz wspinania i kursu autoratownictwa wieczorami
na taborze odbywały się wykłady prowadzone przez Adama i Roberta. Adam
przybliżył nam topografię Tatr, poruszył również kwestie logistyczne. Teraz już
wiemy gdzie jest najlepsze wspinanie latem a gdzie zimą, którędy podchodzić i
którędy schodzić, gdzie spać a gdzie lepiej nie. Robert z kolei skupił się na
przekazaniu nam jak największej ilości tajników sprzętowych, omówiliśmy rodzaje
stanowisk, taktykę wspinaczki, prowadzenie liny oraz inne ciekawe patenty.
Podsumowując, szkolenia tatrzańskie należy uznać za
udane. Każdy z nas jest w stanie samodzielnie działać w Tatrach, posiadamy
umiejętności i wiedzę pozwalającą do wyjścia z sytuacji awaryjnych. Jesteśmy
ogromnie wdzięczni całej kadrze uczestniczącej w naszych szkoleniach za to, że
podzielili się z nami swoją wiedzą i doświadczeniami. Dziękujemy.
Piotr Wierzyk
Piękne zdjęcia. Pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia. Generalnie to podziwiam sport, który uprawiacie. Sam nie miałbym na to odwagi, ale pamiętam jedną ciekawą akcję kiedy siedziałem ze znajomymi na niewielkiej górze i nagle jakiś facet się na niej pojawił. O jakiż to był widok kiedy od strony krawędzi pojawia się jakaś głowa nie wiadomo skąd :)
OdpowiedzUsuń