sobota, 25 lutego 2012

Atrax M8+

Podczas gdy trzyosobowa ekipa właśnie wróciła z słonecznej Hiszpanii(relacja wkrótce), w naszym pięknym kraju sezon drajtulowy trwa. Przestawiamy relacje Kuby Września z dzisiejszego dnia z "Szopena" w Szklarskiej Porębie.

"Szopen" wyzerowany! Dzisiaj padła ostatnia droga - Atrax M8+. Jako ciekawostkę dodam, że po wpięciu się w stan, puściłem małego pawika.. i nie było to spowodowane tym, że droga była brzydka. Może ze szczęścia ? ;)

sobota, 18 lutego 2012

Nowy rejon drytoolowy w Szklarskiej Porębie

Między innymi za sprawą naszego grupowego kolegi – Mateusza Dejnarowicza, niedawno powstał nowy, ale już słynący z wymagających linii, rejon drytoolowy w Szklarskiej Porębie. Składają się na niego "Szopen" oraz Mnisza Skała. Odnaleźć możemy w nim 13 obitych dróg o rozmaitych trudnościach, najtrudniejsza propozycja oscyluje wokół wyceny M8+. W ciągu ostatnich dni nowy rejon odwiedzili inni członkowie GM – Kuba Wrzesień oraz adept we władaniu dziabami - Piotrek Wierzyk. Wynikiem tej wizyty jest kilka świetnych przejść, a także parę ujęć ze wspinania.


Kubie udało się powtórzyć wszystkie drogi na Mniszej Skale w pierwszej próbie, za wyjątkiem Adaptacji M6+(3 próba). Na "Szopenie" Kuba pokonał drogi: Kolumna mc pearsona M6+ os, Katharsis M7+ rp, Król disco z Muawy M7+ rp oraz Imperium Sportu M8 rp. Gratulujemy przejść i trzymamy kciuki za rychłe przejście ostatniej drogi rejonu, jaka mu została do zrobienia - Atrax M8+.

Kuba na Katharsis M7+, Szopen. Fot. A. Sokołowski
Katharsis M7+, Szopen. Fot. A. Sokołowski
 Adaptacja M6+, Mnisza Skała. Fot. A. Sokołowski

 Piotrek podczas inicjacji drytoolowej na drodze 
Kolumna mc pearsona M6+, Szopen. Fot. J. Wrzesień

Pierwsza próba prowadzenia Imperium przez Kubusia. Fot. D. Majka

Jakub Wrzesień podczas przejścia Imperium sportu M8 . Fot. D.Majka

Prezentacja najnowszej, wiosennej kolekcji Tadka Montano dla GM. Fot. D.Majka


Topo oraz opis rejonu można znaleźć w najnowszym numerze miesięcznika GÓRY (1-2, 2012)


piątek, 17 lutego 2012

Weekend 11-12 lutego 2012

Wybór celu na sobotę był dość prosty - droga ma być długa i łatwa - żeby nie zmarznąć(temp. nad ranem -23 st.C), a także przetarta - z lenistwa ;-) Wypadło na piątkową drogę Korosadowicza na Kazalnicy Mięguszowieckiej. Drugiego dnia wizyty w Moku udaliśmy się na naszą ulubioną, jakże honorną Bulę pod Bandziochem, by sprostać "Globalnemu Ocieplenieniu". Poniżej kilka zdjęć.



Na jednym ze stanowisk 'Korosada'. Fot. z arch. GM PZA

Start w kluczowy wyciąg. Fot. z arch. GM PZA

Fot. z arch. GM PZA

Na piku Kazalnicy w niespełna 7 godzin. Fot. z arch. GM PZA




sobota, 4 lutego 2012

Zgrupowanie GM PZA - Alpy Berneńskie

Kandersteg. Europejska stolica narciarstwa biegowego, wspinania lodowego oraz drytoolingu. Ta malownicza miejscowość znajduje się w Szwajcarii, 70 km na południe od Berna. To właśnie miejsce zostało wytypowane jako cel kolejnego, zimowego zgrupowania Grupy Młodzieżowej Polskiego Związku Alpinizmu.

Po emocjonujących dyskusjach na temat sposobów podróży oraz po licznych rekonfiguracjach składu ekipy, ostatecznie w Szwajcarii stawili się: Krzysiek Banasik, Janek Sołyga, Sławek Szlagowski, Maciek Kowalczyk oraz Piotr Sułowski. Naszym wspinaczkowym mentorem był Maciek Ciesielski.

We wspinaczkowych relacjach z "Kander", z innych lat, można zazwyczaj przeczytać słowa zachwytu nad bliskością i ilością wspaniałych lodospadów otaczających miejscowość. Ta zima jest wyjątkowa. Gdy już udało nam się odnaleźć wylaną lodową nitkę, zazwyczaj okazywało się, że nie nadawała się ona do wspinania, lub że mamy do czynienia z wodospadem. Można się doszukiwać plusów zaistniałej sytuacji. Do perfekcji opanowaliśmy istotną umiejętność błyskawicznego wycofywania się z dróg, spenetrowaliśmy niemal wszystkie okoliczne doliny Kanderstegu oraz pojęliśmy dotąd nieopisaną technikę pokonywania pionowych cieków wodnych. Pomimo niesprzyjających warunków udało się  "co nieco" powspinać.


Kandersteg. Fot. Piotr Sułowski

Rejon naszej działalności wspinaczkowej można podzielić na 4 sektory. Pierwszym był Oeschinenwald. Pomimo kilku prób, jedynie jednemu zespołowi udało się dotrzeć do ostatniego stanowiska. Krzysiek z Jankiem wspięli się lodospadem Namenlos 165m, III 4+, zapisując się na kartach historii jako twórcy prawdopodobnie nowego wariantu mikstowego, wycenianego na M6 z dość iluzoryczną asekuracją :)


Jeden z licznych lodo/wodospadów na Oeschinenwald. Fot. Sławek Szlagowski


Kolejnym miejscem, gdzie udało się sfinalizować wspinanie było odległe Oeschinensee. Piotr wraz z Maćkiem ‘Mniejszym’ przeszli lodową drogę o nazwie Januarloch IV 5-. Kiepskie warunki lodowe nie pozwoliły Maćkowi ‘Większemu’ oraz Sławkowi na dokończenie poważnej, rzadko powtarzanej, lodowej drogi Namenlos(tuż na lewo od Januarloch). Pierwszy wyciąg stanowiła 15-metrowa kolumna wyceniona w dobrych warunkach na 5+. Chłopaki pokonali trzy  kluczowe wyciągi. Niestety lód/śnieg na ostatnim wyciągu, który powinien być już tylko  formalnością, nie dawał bezpiecznej możliwości przejścia. Zespół się wycofał.


Namenlos po lewej, Januarloch po prawej. Fot. Sławek Szlagowski

Maciek na pierwszym, kluczowym wyciągu Namenlos. Fot. Sławek Szlagowski

Namenlos. Fot. Sławek Szlagowski

Piotrek z Maćkiem na trzecim wyciągu Januarloch. Fot. Krzysiek Banasik

UWAGA! W przewodniku HOT ICE, Urs Odermatt, wyd. 2011, na niemal każdym schemacie  drogi odnaleźliśmy nieścisłości. Związane one były głównie z odległościami między stanowiskami, ich rozmieszczeniem oraz istnieniem(sic!).


Ku uciesze zapalonych drytoolowców naszej ekipy, spędziliśmy dwa owocne dni we wspaniałym, sportowym ogródku – Ueschenen. Krzyśkowi oraz Piotrkowi udało się przejść drogi Steinzeit (M8-) oraz Krass (M8) w stylu OS. Janek wpiął się do łańcucha Steinzeit pokonując ją Fl. Kolejne, ciekawe przejścia zostały dokonane na drodze Agitator (M9-). Krzysiek oraz Piotr powtórzyli ją Fl, Maciek ‘Większy’ oraz Janek odnotowali przejścia w stylu RP. Kolejną przystawką, z jaką zmierzyli się chłopcy była siłowa propozycja Markusa Stofera – Turnhalle (M9). Na listę zdobywców w stylu RP wpisali się: Jan, Krzyś oraz Piotr. Niestety tym miłym akcentem zakończył się drytoolowy epizod wyjazdu. Po powrocie do kraju dowiedzieliśmy się, że Turnhalle oraz Agitator zostały wyceniane w sytuacji, gdy ostatnie metry pokonuje się po lodzie, którego oczywiście nie zastaliśmy. Znawcy rejonu twierdzą, że w tych warunkach linie mogą być do pół stopnia trudniejsze.


Ueschenen! Fot. Piotr Sułowski

Krzysiek na Steinzeit. Fot. Piotr Sułowski

Janek na Agitatorze. Fot. Krzysiek Banasik

Krzysiek na końcówce Turnhalle. Fot. Piotr Sułowski
Kierownictwo się wspina! Fot. Piotr Sułowski


Ostatniego dnia pobytu w Alpach, trójka niezmordowanych poszukiwaczy lodu w składzie Maciek ‘Większy’, Janek oraz Piotr, skierowała swoje kroki w stronę mega klasyka rejonu – Blue Magic. Płynący pierwszym wyciągiem wodospadzik nie zniechęcił poszukiwaczy, ostatecznie sprawnie pokonali tę 160 metrową propozycję, wycenianą na IV 5+.


Podejście pod Blue Magic. Fot. Janek Sołyga

Maciek na pierwszym wyciągu. Fot. Piotr Sułowski

Drugi wyciąg. Fot. Janek Sołyga

Podsumowując, pomimo nienajlepszych warunków wspinaczkowych, wyjazdu nie można nazwać nieudanym. W przeciągu tego tygodnia, każdy z członków nabył bezcenne doświadczenie, jakże istotne dla dalszego rozwoju wspinaczkowego. Kandersteg jest idealnym miejscem by wyszlifować odpowiednią technikę oraz zdobyć niezbędne doświadczenie wspinania w trudnym lodzie i skale we względnie bezpiecznych warunkach. Później, wystarczy jednie przenieść te umiejętności wyżej ;)

Na koniec tradycyjnie dziękujemy Polskiemu Związkowi Alpinizmu za wsparcia naszego zgrupowania,  Maćkowi Ciesielskiemu, za zaangażowanie włożone w ten wyjazd. Wsparcia udzielił również producent świetnych rękawic wspinaczkowych – Monkey’s Grip.

Piotr Sułowski


Więcej zdjęć z Kanderstegu, a także z wielu innych, naszych wojaży można znaleźć w GALERII

piątek, 3 lutego 2012

Maciek Ciesielski o GM PZA

Grupa Młodzieżowa Polskiego Związku Alpinizmu - To projekt który w miniony roku angażował mnie najbardziej. W wyniku pracy wielu osób powstało coś o czym wielu z nas marzyło – czyli prawdziwa kuźnia mocy która skupia świetnych sportowych wspinaczy chcących przełożyć swą moc na góry.
Dla mnie również jest to ogromna przygoda z super ludźmi – zarówno członkami GM jak i kolegami z tak zwanej kadry. Mój sentyment do tej idei  wynika być może z tego, że  moje początki poważnego wspinania w górach, to było również coś na wzór grupy młodzieżowej, choć bardziej był to wyjazd unifikacyjny – podczas miesięcznego pobytu na Alasce Kuba Radziejowski pokazał mi alpinizm przez wielkie A i nauczył tyle co nikt później…

Maciek Ciesielski


źródło: http://www.goryonline.com/user-735