Większość zespołu |
El
Chorro- istny magnes dla Polaków, którzy ściągają z Polski
przeróżnymi patentami, przywitało nas przyjemnym słońcem,
pomarańczowym wapieniem i długimi do 40 metrów drogami. Mówiąc
nas, mam na myśli ekipę łódzką z krakowską "rodzynką".
Łodziaki z ŁKW, w składzie Adam Wójcik, Rafał Mockałło, Tomasz
Janiak, Tomasz Szer i ja, stłoczeni w Kia Picanto (tak, tym malutkim
wehikule, który od Smarta różni się chyba tylko rozmieszczeniem
świateł), razem z betami na 2 tygodnie działalności, dotarliśmy
na miejsce 11 lutego. Dwa dni później nasz skład poszerza się o
kolegę z zaprzyjaźnionego klubu- Piotra Kmina oraz wcześniej
wspomnianą rodzynkę- Olgę Niemiec.
Napinka na Poemie |
Pierwsze
3 dni wspinania przeznaczyliśmy na rozwspin w sektorze Poema Roca.
Okazuje się, że nawet najdłuższe obwody nie uchronią górnych
kończyn przed niszczycielską działalnością kwasu mlekowego, a
długie tufy i kaloryfery, mimo niesamowitej urody, niemiłosiernie
gną nawet najtęższe buły. Na szczęście El Chorro jest łaskawe
i już drugiego dnia dopuszcza do łańcucha drogi Talibania 8a dwóch
członków GM (co notabene było dla mnie pierwszą drogą o tej
wycenie). Tego samego dnia Ola przesuwa swój flashowy wynik na
poziom 7b drogą Vivacporus. Z czystym sumieniem uznajemy rozwspin za
udany.
20 metr drogi... i wiesz, że jesteś w połowie |
Makinodromo-
wielka, przewieszona ściana, z niekończącymi się tufami i innymi
tworami wapienia jest głównym celem każdego szanującego się
wspinacza w Chorro. Tam też udajemy się my, z zamiarem zamieszkania
pod skałą. W tym miejscu mogę w końcu zawrzeć element
"alpinizmu, jaki znamy i kochamy"- tura! Wyprawa z ciężkimi
plecakami, wodą, litrami coli, kilogramami magnezji ciągnęła się
przez żleby (chociaż niektórzy nam wmawiali, że to zwykły
tłuczeń na torach) i energetyczne podejścia, niczym na prawdziwe
himalajskie piki (30 minut pod górę). Postanowiliśmy pójść za
ciosem i wszyscy z marszu wstawiali się w swoje maksy. Przyniosło
to efekty w postaci szybkich przejść kolejnych 8a w wykonaniu
Adasia i moim, a Olga miała za sobą udaną próbę OS na Los lei
lafen 7b. I to wszystko przed upływem tygodnia!
Dni
na Makinodromo upływały leniwie i słonecznie, z rzadkimi przerwami
na wstawki w drogi. Nasza mała ruinka, w której mieszkaliśmy całą
ekipą stworzyła namiastkę domu, a codzienne obiady z jednego gara
nauczyły co po niektórych z nas, że przy jedzeniu się nie gada, a
wpie*****! Pozytywy mieszkania pod Makino dopełniało podejście pod
drogi (od 20 sekund do 1 minuty) i widoki z toalety, a swoistym
kolorytem była dzika, czarna świnia (nie mylić z guźcem), która
bezustannie plątała się pod nogami rozleniwionych wspinaczy. U
niektórych w głowach od razu powstał obraz oprawionego świniaka
na ruszcie, u innych z kolei wizja udomowienia owego stworzenia.
Wobec braku porozumienia w tej sprawie, świnia wciąż tam biega, a
my mogliśmy skoncentrować się na kolejnych przejściach.
El oraculo 8b RP- Adam Wójcik |
Końcówka
wyjazdu była nie tylko podsumowaniem tripu, ale przede
wszystkim potwierdzeniem mocy każdego z nas. I tak Adam Wójcik
wpiął się do łańcucha drogi El oraculo 8b, co jest topowym
wynikiem- wyjazdu, Adasia, naszego klubu i innych. Co ciekawe Adaś
pocisnął ją w drugiej próbie, a z jego miny dało się
wywnioskować, że był to raczej spacer niż maraton (porównanie do
dłuższych marszów, gdyż droga miała około 45 metrów). Napawa
nas tą nadzieją i zainteresowaniem, co jeszcze pokaże w tym
sezonie ten młody, silny i przystojny Łodziak. Olga Niemiec
udowodniła, że "najwięcej witaminy mają krakowskie dziewczyny", zjeżdżając z uśmiechem z Siempre los fuimos
punkies 7c (wcześniej pokonała drogę La putta valla o tej samej
wycenie spadając po trudnościach w próbie onsightowej!), a ja
zafundowałem sobie zapompowanie przedramion przechodząc drogę
Lourdes 8a. Wobec kresu sił, wiedziałem, że nie będzie mnie stać
na więcej niż jedną wstawkę i korzystając z doskonałego flasha
kolegów przeszedłem pierwszy wyciąg drogi El oraculo wyceniony na
7c+. Pozostali rownież napierali a muerte, dzięki czemu każda z 7
osób może pochwalić się jakąś życiówką, dokonaną na tym
wyjeździe.
Następstwem
trudnych przejść jest odpoczynek, więc na zakończenie wyjazdu w
składzie zmniejszonym o Olgę i Piotrka udaliśmy się do
Desplomilandii, celem rekonesansu. Wspinając się po drogach do 7b
zafundowaliśmy sobie wyśmienite odprężenie, a nadwątlone
poczucie estetyki podczas wspinania w tym sektorze poprawiły nam
widoki (przeważnie pustynia lub wielohektarowe gaje oliwne) zza okna
naszego Picant'nego samochodu, którym kierowaliśmy się do Madrytu
na samolot.
Jakub Ciemnicki
Nowa, lepsza jakość polskiego wspinania. |
Tura!... i od razu uśmiechy na twarzach |
"Rozwspin" na Poemie- 7c+ |
Super miejsce do wspinaczki!
OdpowiedzUsuń